Przejdź do treści

Powroty do własnej tożsamości: Wiktor Marek Leyk

    Gdzie jest granica pomiędzy patriotą a szalikowcem? Czym różni się szacunek od ślepego fanatyzmu? Podczas pierwszego dnia festiwalu rozmawiamy z szefem kancelarii Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego, Wiktorem Markiem Leykiem między innymi o nastrojach politycznych wśród młodych Polaków oraz ich stosunku do historii regionu.

    Agata Wojciechowska: Niewielu mieszkańców Warmii i Mazur może poszczycić się rdzennym pochodzeniem z regionu, który zamieszkują. Jest to wynikiem akcji przesiedleńczych końca drugiej wojny światowej. Czy zatem można mówić o istnieniu rodzimych Warmiaków i Mazurów?  Co przesądza o przynależności do danego regionu? Co tworzy regionalną tożsamość?

    Wiktor Marek Leyk: Po pierwsze, tak, są Warmiacy i są Mazurzy, którzy się tu urodzili i zamieszkują te tereny od pokoleń. Autochtonami są również Niemcy, a także Litwinów, którzy w naszym województwie zamieszkują północnowschodnią część jak okolice Bań Mazurskich i DubeninekW okolicy Wojnowa i Ukty mamy zaś rdzennych Rosjan, którzy przesiedlili się tu jako starowierzy w pierwszej połowie XIX wieku. Oczywiście mamy też część naszej rdzennej ludności, która wyemigrowała do Niemiec. Co świadczy o przynależności? Przede wszystkim miejsce urodzenia i późniejsza identyfikacja danej osoby z regionem.

    A.W: Czy można powiedzieć, że trzecie bądź czwarte pokolenie dzieci przesiedleńców to rdzenni Warmiacy i Mazurzy?

    W.M.L: Owszem. Warto tu przypomnieć, że w połowie lat 90 odbyła się dyskusja, wywołana przez kilku socjologów mieszkających w środkowych Mazurach, na temat tego, kto może być Mazurem. Powstało wtedy pojęcie „Nowomazurów”. Dyskusja była dość ostra, ścierały się tam różne poglądy, ale patrząc teraz, z perspektywy roku 2016, kolejne pokolenia ludności przesiedlonej można określić rdzennymi mieszkańcami krainy Warmii i Mazur.

    A.W: Czy zdaniem Pana, młodzi obywatele naszego województwa czują przynależność do regionu? Czy w dobie globalizacji idea tzw. Małej Ojczyzny przestała mieć znaczenie?

    W.M.L: Dla części ludzi, naturalnie ta przynależność ma znaczenie. Dla tych, którzy emocjonalnie są związani z miejscem zamieszkania, nie ma znaczenia, czy dziś mieszkają w Olsztynie, Warszawie czy w Nowym Jorku. Chcę jednak powiedzieć, że można obecnie zaobserwować powroty do własnej tożsamości regionalnej. Jeżeli nawet nie fizyczne, to mentalne. A więc część ludzi nie wyobraża sobie mieszkania poza regionem, gdzie się urodzili, a dla części nie ma to żadnego znaczenia. Taka jest natura ludzka.

    A.W: Ostatnimi czasy można zauważyć skłonność młodych ludzi do radykalizacji swych poglądów politycznych i deklarowania patriotycznego przywiązania do kraju. Ich punkt widzenia bywa często bardzo zawężony, nietolerancyjny wobec mniejszości narodowych i etnicznych. Czy w województwie historycznie wielokulturowym to zjawisko ma inny wydźwięk?

    W.M.L: Osobiście widzę, że takie zjawisko ma miejsce, na szczęście, na razie, w naszym województwie nie kończy się to większymi incydentami. Ale te lęki są. Rzeczywiście młodzi ludzie się radykalizują, a może nawet powiedziałbym, że są radykalizowani przez różne grupy polityczne. Mylą patriotyzm z nacjonalizmem i tu warto by odwołać się chociażby do słów Jana Pawła II, który podobno jest w Polsce autorytetem, który wyraźnie oddzielał od siebie te dwa pojęcia. Otóż mówił, że patriotyzm to umiłowanie do własnego kraju, języka, kultury, a nacjonalizm to pogląd zakładający, że „ja jestem lepszy” od „innych”, mój naród ma wyższość i powinno mu się wszystko należeć. Jestem zaniepokojony tą sytuację i to, co się w tej chwili dzieje w Polsce z miesiąca na miesiąc – żeby przypomnieć chociażby ostatni incydent w Toruniu, gdzie w sklepie na terenie uniwersyteckim pobito dwóch Turków – to jest droga do zbrodni. Wcześniej lub później może się to skończyć zamieszkami ulicznymi i ofiarami.

    A.W: Czy zgodziłby się Pan ze stwierdzeniem, że obecnie mamy do czynienia ze swego rodzaju zjawiskiem „pop-patriotyzmu”, gdzie wartość patriotyczna zostaje umniejszona do pewnego rodzaju zjawiska popkulturowego?

    W.M.L: Widzę, chociażby w strojach. Nie mam nic przeciwko temu, żeby pewne elementy patriotyczne pojawiały się na stroju. Natomiast to, co jest niebezpieczne w Polsce to fakt, że na odzież trafiają symbole fałszywe.

    A.W: Takie jak?

    W.M.L: Na przykład żołnierze wyklęci. Znałem kilku ludzi, którzy byli w organizacjach podziemnych po wojnie, bardzo przyzwoici ludzie, ale chcę też podkreślić, że w tym czasie, kiedy działało podziemie zbrojne na naszym terenie, to Mazurzy byli przez tych żołnierzy z lasu po prostu krzywdzeni. I jeszcze jedna rzecz, mianowicie, gdy kilkanaście tysięcy ludzi nie zgadzając się z ustrojem istniejącym po wojnie postanowiło zbrojnie walczyć, to w tym samym czasie 25 mln Polaków odbudowywało kraj.

    A.W: Czy można powiedzieć, że zjawisko to jest wynikiem pewnego rodzaju niedoinformowania ludzi, którzy chcąc ocalić pamięć poległych niekiedy szargają ich pamięć?

    W.M.L: Tak jest jak Pani mówi, szargają pamięć, nadużywają i po prostu manipulują na grobach ofiar stalinizmu dla własnych politycznych celów. Szkoda, że młodzi ludzie dają się nabierać na polityczne rozgrywki, jakie mają miejsce w Polsce. Nie ma to nic wspólnego z szacunkiem wobec ludzi, którzy dokonali takiego, a nie innego wyboru, walcząc z istniejącą ówcześnie władzą ludową. Generalnie mamy w Polsce do czynienia z następującym zjawiskiem, część społeczeństwa nie ma potrzeby zgłębiania własnej historii, nie ma pędu do wiedzy, żyje w mitach, a są to mity przegranego, skrzywdzonego Polaka, skłonność do martyrologii i lęk przed światem zewnętrznym. Natomiast druga część społeczeństwa jest otwarta, ma chęć rozumienia świata i rzeczywistości wokół. Wobec tego nie ma lęków przed obcymi i czuje się częścią nie tylko społeczeństwa polskiego, ale i częścią kultury Europejskiej czuje się w tej kulturze dobrze. W Polsce mamy teraz zmaganie się tych dwóch zupełnie odrębnych światopoglądów. Rolą inteligencji jest w tym wypadku uświadamianie, że można być dobrym, polskim patriotą, a jednocześnie obywatelem Europy.

    A.W: Podczas swego wykładu wspominał Pan o przeszłości Warmii i Mazur, która nierozerwalnie wiąże się z dziejami Państwa Krzyżackiego, a następnie Prus Książęcych. Podkreślił Pan, jak istotny był ich wpływ na rozwój kultury, gospodarki i życia społecznego w regionie. Ta spuścizna Prus często jest przez ogół ignorowana, gdy mówi się o kulturze i historii regionalnej. Jednakże wielu ludzi zasadniczo odrzuca „obce” wpływy na kulturę polską. Jaki wpływ na to zjawisko mają dziejowo uwarunkowane polsko-niemieckie animozje? Co zrobić, aby przełamać dawne urazy?

    W.M.L: Chcę powiedzieć, że bardzo dużo się zmieniło na przestrzeni ostatnich 25 lat. Właśnie teraz mija 25-lecie traktatu polsko-niemieckiego, który znormalizował i ukształtował wspólne relacje między Polską a RFN, Polakami a Niemcami. Także dzisiaj tych animozji, poza marginalnymi wydarzeniami, nie widzę. Warto przypomnieć, że 25% polskiego eksportu trafia do Niemiec, w tym z naszego regionu, tak więc gospodarka regionu dobrze na tym wychodzi. Natomiast ciągle jeszcze brakuje świadomości na co dzień. Oswajamy się z krajobrazem architektonicznym, który jest pozostałością pozostałych pokoleń, traktujemy je jako swoje. Myślę, że tak powinno być.

    A.W:  Jaką rolę Pana zdaniem pełni film w dialogu między kulturami?

    W.M.L: Film to fantastyczny instrument kultury, którym może się komunikować twórca z odbiorcą widzem, ponieważ film oddziałuje na wiele ludzkich zmysłów. Oczywiście pod warunkiem, że jest dobrze zrobiony. Sztuka filmowa jest najlepszym narzędziem komunikacji, które w najszybszy i najłatwiejszy sposób dociera do wielu odbiorców jednocześnie.

    A.W:  Dziękuję bardzo za rozmowę!

     

    Wiktor Marek Leyk (ur. 10 maja 1951 w Szczytnie) – działacz społeczności ewangelickiej na Mazurach, poseł na Sejm PRL IX kadencji, od 1999 pełnomocnik marszałka sejmiku warmińsko-mazurskiego ds. mniejszości narodowych i etnicznych. Od początku swojej działalności społecznej za priorytetowe uznawał zachowanie ekologicznej, historycznej i krajobrazowej spuścizny Warmii i Mazur. Jako wiceprezes Koła Poselskiego Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Społecznego odpowiadał za sprawy ekumeniczne oraz za kontakty z zagranicą. Od 1990 r. jest członkiem Kapituły Nagrody imienia Biskupa Ignacego Krasickiego. Wielokrotnie wypowiadał się na łamach pism lokalnych: „Warmia i Mazury”, „Masurische Storchenpost”, „Gazeta Olsztyńska”. Angażuje się w organizację i uczestniczy w imprezach kulturalnych poświęconych integracji środowisk mniejszości etnicznych i narodowych: Cyganów, Ukraińców, Romów w regionie Warmii i Mazur. W ramach programu WAMA Film Festival nasz rozmówca poprowadził wykład pt. „Kultura Regionu”.